Wspomnienia ze Szwecji

Maciej Matyka i Klaudia Sosnica



Dzien trzeci (17.I.2003), czyli: pan placi, pani placi - Uniwersytet Linkoping placi


Dzisiaj rano mielismy mocne postanowienie, ze dokladnie wypelnimy raz jeszcze Learning Agreement (rozpiska kursow ktore bedziemy robic). Tu na miejscu wszystko wyglada troche inaczej niz u nas i troche inaczej podchodzimy do kursow ktore chcemy wziac (np. jak jest napisane, ze jezyk jest szwedzki/angielski to znaczy ze jak jest na sali choc jedna osoba z zagranicy to prowadza kurs po angielsku). Oczywiscie czas tak zlecial szybko (ja spie dlugo bo po nocach siedze i klepie ten raport ktorego i tak nikt nie czyta, hehe), ze musielismy zaraz wyjsc na miasto. Postanowilismy bowiem zalozyc konta w banku Szwedzkim. Poszlismy dosc wczesnie jak sie okazalo - szczesliwie dla nas - bo okazalo sie, ze centrum Linkoping jest dos daleko (jakies 40 minut z buta) od nas.

Przy okazji - na dniach chcemy zakupic rowery. Taki zlom zeby tylko jezdzil kosztuje ok. 200 zl/sztuke, ale tutaj to w sumie zadne pieniadze.

Po drodze do banku pytalismy chyba kilkanascie osob o droge, bo jednak bylismy tu pierwszy raz i to bylo trudne, zeby sie polapac, nawet z mapa. Poza tym spodobalo mi sie paplanie po angielsku. Jak doszlismy do Linkoping C (tu wszystko jest C, zamiast Center - Ryd C, Linkoping C itp.) i znalezlismy SEB - bank weszlismy do srodka. Byla 15:01 (bank otwarty do 15:00), ale obsluzyli nas bez problemu. Zalozenie konta to jakies 20 minut (w ciagu 3 dni przysylaja karte bankomatowa). I tyle zero przygody - proste latwe i przyjemne. Duzo rzeczy tak tu dziala.

Potem wrocilismy do akademika. Pod koniec drogi to myslalem ze mi nogi gardlem wyskocza - tak mialem dosc. Klaudia tez ledwo szla. Najlepsze, ze jak wreszcie usiedlismy przy obiedzie (dwa razy zupka chinska + kanapki, hehe) to jednemu z tych niezbyt rozmownych sasiadow zebralo sie na gadanie. No to gadalismy z pol godziny, a potem musielismy sie spieszyc spowrotem do Linkoping C (przypominam C=Center) gdzie miala odbyc sie impreza dla studentow z zagranicy.

Impreza byla w jakiejs knajpie. Nie pamietam nazwy, zreszta to nieistotne. Knajpa jak knajpa - taki pub. Nasze spotkanie odbylo sie w duze sali (cos ala sala bankietowa): zastawione stoly itd. Przy wejsciu kazali nam wylosowac jakies kartki z koszykow (w zaleznosci od tego czy jestesmy wegetarianami, albo nie to albo z prawej albo z lewej. Jako, ze dla pozeraczy zupek chinskich nie bylo koszyka, wiec wybralismy ten dla niewegetarian. Jak sie okazalo - te karteczki - to byl zajebisty pomysl organizatorow. To byly karty (takie zwykle karty do gry). Ja wylosowalem krola serce (a jak!), klaudia osemke pik. Karty byly przedzielone na pol i po wejsciu mielismy wyszukac swoje drugie polowy. Jako, ze krol serce nijak nie chcial sie stac podobny do osemki pik wiec kazde z nas udalo sie w swoja strone, Klaudia usiadla sobie z Czechem, a ja z jakas Niemka z Frankfurtuy. Zajebiscie - w kolo jacys ludzie z Singapuru, USA, Hiszpanii, Wloch a mysmy wylosowali Czecha i Niemke. Ale luz, akurat byli to fajni ludzie. Niemka tak nawijala po angielsku, ze dosc duzo sobie pocwiczylem. Klaudia tez trafila na spoko goscia, bardzo rozmownego Czecha, ktory dzis przyjechal do Linkoping.

Ciekawa rzecz (kasa) - Niemcy dostaja z programu Socrates ok. 70 EURO/miesiac (dla przypomnienia my - 350 EURO). A naprzyklad Czesi dostaja 450 EURO. No to tak dla porownania, inna sprawa, ze rodzice Katrin (tak miala na imie ta dziewczyna z Niemiec) sa w stanie ja sponsorowac.
Klaudia spobie tez porozmawiala z jakims kolesiem z Singapuru. Oczywiscie to czego sie od niego dowiedziala, to to w jakim wieku w Singapurze facet sie zeni (29 lat) i ze do tego czasu mieszka z rodzicami. Moze sie wyprowadzic dopiero kiedy sie ozeni - czad.

Ogolnie spotkanie to zostalo zorganizowane w formie jakiejs tradycyjnej szwedzkiej imprezy - wszyscy siedza, troche spiewalismy. Acha i najlepsze - mielismy spiewac narodowe piosenki. Niemcy zaspiewali "xxx kleine Jager", wlosi zajebiscie tez zaspiewali. Jeszcze pare innych tez spiewalo. Mysmy mieli jak zwykle problem. Bylo nas siedmiu polakow i problem polegal na tym, ze nie mielismy pojecia co zaspiewac??? No pomysl drogi czytelniku tej opowiesci co bys zaspiewal i napisz: maq@panoramix.ift.uni.wroc.pl - czekam. Ktos tam hymn spiewal ale my pomyslelismy ze to nie to. Wybrnelismy chyba zajebiscie (do teraz mnie gardlo boli), bo zaspiewalismy... Sto lat (razem z gwazdka pomyslnosci) oraz kolede "Przybiezeli do betlejem...". Wyszlo fajnie, poza tym potem pare osob pytalo co to byly za piosenki. Ktos tam nawet nie mogl uwierzyc ze to drugie to koleda, hehe.

Acha. Dostalismy szwedzkie jedzenie (3 posilki). Pierwsze danie bylo okropne. Nie wiem co to bylo, ale to ja juz wole zupke chinska. Jakis zwal czegos koloru bialo-zolto-nalesnikowego (kolor nalesnika) o smaku papieru z jakas salatka w srodku o jakims sztucznym smaku. Katrin tez nie smakowalo, za to Klaudia mowila ze dobre, bleeeeee. Drugie danie bylo lepsze (acha, dostalismy tez piwko i wino) - kawal miesa, pieczone ziemniaki i cos ala surowka (dobre surowki to chyba tylko u nas na stolowce na borna umieja robic masowo, hehe). Na deser dostalismy - tez nie wiem jak to nazwac, kawalek czegos jak (tu sie zastanawialem 10 sekund co napisac wiec sobie daruje). Bylo slodkie, dosc twarde, ciemne. Na to bita smietana i dwie rozwalone truskawki (normalnie bez sensu to sie komponowalo). Nie zebym narzekal, ale dla mnie to byly dziwne rzeczy.

Ogolnie impreze mozna zamknac w kilku slowach - zorganizowali to swietnie, jestesmy bardzo zadowoleni, bo pocwiczylismy angielski (rozdzielili nas, stad musielismy rozmawiac bez przerwy po angielsku) i ogolnie z paroma osobami jestesmy juz umowieni w kanjpie Horgard, gdzie co wtorek spotykaja sie studenci z zagranicy.

Dobra, bede konczyl bo zbliza sie 2:13, a nie wiem czy wogole ktos do tego miejsca dotarl, poza tym Klaudia juz sobie smacznie spi, wiec chyba do niej dolacze.

Jesli istnieje jakies zapotrzebowanie na informacje od nas - piszcie. Poza tym jesli ktos ma ochote wybrac sie do szwecji, to zapewniamy darmowy nocleg w pokoju zywcem wyjetym z IKEI. Miejsca u nas jest na jakies 6-7 osob na raz.

Linkoping, 18.I.2003, 2:16