Czesc 7: czyli prawie 2 tygodnie w obcym kraju... |
---|
Hej, hej, prosto zza morza baltyckiego nadaje maq. Ostatnio malo pisalem, bo byl super mlyn z przedmiotami, kursami, zalatwianiem i wogole. Oczywiscie jaja sobie robie mlynu nie bylo i mi sie pisac nie chcialo. Prawda jest taka, ze powoli sie przyzwyczajamy, zaczalem zauwazac ze nie jestem na obcej planecie, a tylko w innym kraju. Pomijajac kilka zagadkowych rzeczy, ale o tym pozniej. Postanowilem w koncu cos napisac, zeby nie bylo ze leniwiec ze mnie, ale dosc nudzenia przejdzmy do rzeczy najciekawszych, czyli to co juz moze niektorzy z Was znaja ze zdjec, czyli: Wiadomo, ze co kraj to obyczaj. No tutaj to sie kilka rzeczy dziwnych dzieje, naprawde. Wezmy kuchnie. Normalna sprawa - kuchnia ktos powie. Oprocz tego, ze mamy tak wywalona kuchnie, ze sam bym taka chcial kiedys miec u siebie w moim apartamencie, to kilka rzeczy bym zmienil. Widzieliscie zdjecie z kartonami? Szwedzi (u nas w korytarzu) maja ten zwyczaj zostawiania papierowych opakowan po mleku, soku itp. za metalowa rura ktora na dodatek grzeje. Pogrzalo ich, nie? Mysmy sie wkrecili i tez tam zostawiamy. Ni to higieniczne, ni porzadne, cholera wie po co to robia. Myslalem, ze moze ktos tu przychodzi i zabiera na makulature, ale nie. O przypomnialo mi sie. Uwaga, tylko nie pospadajcie z tych swoich krzesel: mamy pania ktora sprzata! Przychodzi raz w tygodniu, podlewa kwiatki w kuchni, sprzata, myje, wyciera kurze. Jak robot normalnie. Jak dla mnie ameryka (Szwecja, sorry ciagle sie myle). Mam pomysl, ze jak przyjdzie nastepnym razem, to uchyle drzwi do nas to moze wejdzie i tez posprzata w pokoju, hehe. Nie no zartowalem... ... 3 2 1 KOSZ NA SMIECI!!! Dobra, maly break. Znowu to samo, jednak z uwagi na to, ze poprzedni formularz www byl nielekko skopany, wiec wielu z Was pewnie mialo problemy z wyslaniem. Tym razem nie ma problemu, bo formularz odpali sie u kazdego, wiec wpisz te kilka literek i wcisnij wysylanie to bedziemy wiedziec z Klaudia, ze nas czytasz. Z uwagi na to ze nie chce mi sie juz o dziwnych rzeczach pisac... Jest tak: zaczelismy juz regularne... kursy. Mamy malo zajec, bo glownie powinnismy siedziec i robic jakies projekty (tzn. bardziej ja). Klaudia ma zajecia po Szwedzku i co jakies pare dni dostaje kilkadziesiat kartek do przeczytania od wykladowcy. Ma tez jeden wywalony kurs na ktorym bedzie cwiczyla jakies 8 nowoczesnych metod pomiarowych (w tym PET, czy jakos tak, ja sie nie znam - uwaga kadra UWr: ja sie znam!). W kazdym razie Klaudia wezmie aparat na laborki, to nacyka zdjec zebyscie zobaczyli na czym tu sie pracuje. Naprawde jestem pod wrazeniem tego typu kursow. Ja w zasadzie w tej chwili oprocz tego, ze klepie te wspomnienia, pisze wlasnie caly czas pierwszy (z trzech) projekt na zajecia z CFD (dynamika plynow). Fajny przedmiot, bo nie chodze na wyklady (Svenska languague) i dali mi ksiazke po angielsku (tzn. kazali kupic -> wypozyczylem z biblioteki). Juz niedlugo bedziecie sie mogli posmiac z mojego projektu, bo go zamieszcze na sieci. Podoba mi sie takie siedzenie i rozwiazywanie konkretnych problemow - u nas to sie robi chyba na magisterce dopiero, tu sa takie kursy. Nie ma z tego egzaminu (i dobrze - temat szeroki egzamin bylby troche bez sensu). Mam tez swietny kurs z grafiki komputerowej. Jak wroce do Polski tez bede mial grafike, ale wzialem kurs bo raz ze nie bylo w sumie nic innego dla mnie, a dwa ze tu ten kurs wyglada zupelnie inaczej. Oprocz laborek, gdzie siedzisz 4 godziny i klepiesz programy wg wskazan wykladowcy, masz egzamin (uff) i 1 projekt do zrobienia. Ale uwaga: projekt to np. softwareowy engine 3d (scena wie o co biega), modele oswietlenia (zabora wie o co biega), radiosity (aln wie o co biega), raytracing (bonzaj wie o co biega). Tylko ja nie wiem o co biega. Tzn. to sa fajne rzeczy do zrobienia, ale jeszcze nie wiem, czy oni daja na to pol roku, czy w ciagu tych dwu miesiecy mam to napisac? Bo jesli to drugie, to chyba wiecej wspomnien nie poczytacie... W kazdym razie kurs jest oparty na OpenGL, prowadze porzadnie notatki... Aaa! Bylismy na imprezie wczoraj. Najpierw na pre-party u znajomych z Polski (hej, ile tu jest ludzi z Polski, to klimat) - bylo duuuzo jedzenia, dwie zubrowki (tutaj to nie takie normalne!) i kupa innych rzeczy. Po preparty poszlismy do [i tu nazwa ktora wymawia sie Hargon czy jakos tak]. To jest knajpa o jakiej pisalem - co wtorek jest tu impreza dla zagranicznych. Duuuzo ludzi, skosnookich i nie tylko. Troche sie wkurzalem, bo mnie jakis Wloch podeptal. Dzolero jeden! Knajpa, jak nasze, zadnej roznicy poza tym ze wszyscy gadali w roznych jezykach. Zrobilem zdjecie w toalecie, bo bylo to o czym T.P. opowiadal opo przyjezdzie. Stoisz przed pisuarem, a na wysokosci czola jest zaglowek do oparcia glowy, normalnie Ameryka (tzn. Szwecja, sorry). Dobra tygirs bobra. Koncze, bo jest 0.07, Klaudia spi juz dawno, a chcialbym dzisiaj skonczyc raporcik, bo trzeba sie za drugi zabrac. Papa i dla wszystkich studentow, ktorzy to czytaja (a w szczegolnosci jedynego wlasciwego wydzialu na UWr) zycze krotkiego, szybkiego, skutecznego... wkuwania! maq, Linkoping, Szwecja , 30.I.2003 |